poniedziałek, 30 kwietnia 2012

Bajeczne cupcakes



W ostatnim czasie furorę w Polsce robią cupcakes. Ja też już jakiś czas temu uległam urokowi tych słodkich pyszności szczególnie, że z dnia na dzień postaje coraz więcej firm specjalizujących się w artystycznym ozdabianiu muffinów i trzeba przyznać, że w wielu przypadkach efekty końcowe mogą prześcignąć nasze najśmielsze oczekiwania. Mi osobiście serce skradło So Sweet Project, firma prowadzona przez dwie siostry z Warszawy. To co dziewczyny oferują swoim klientom to istne jadalne dzieła sztuki, a ich wyobraźnia jest niesamowita. Co ważne nie ograniczają się do koniecznego minimum, co rusz przedstawiają nowe propozycje dekoracji na profilu So Sweet Projekt na facebooku. Już oglądając zdjęcia można nabrać ochoty aby jak najprędzej złożyć zamówienie. Później pozostaje tylko wątpliwość czy lepiej je zjeść czy może zostawić na stole i jeszcze popatrzeć.
Póki co So Sweet Projekt nie ma swojej stacjonarnej cukierni co może niektórych zniechęcać od zainteresowania się firmą, ale jeśli to dla kogoś problem to jest jego rozwiązanie, dziewczyny współpracują z kawiarnią Dr Kava, która mieści się przy Hożej 58/60 i tam niekiedy można spróbować ich wyrobów, co zresztą w moim przypadku było pierwszym spotkaniem z firmą.
Długo by się mogła jeszcze zachwycać, ale wystarczy tego słodzenia. Wklejam kilka zdjęć cupcakes, które uznałam za najładniejsze. Wszystkie zdjęcia pochodzą ze profilu firmy na fb i są jej własnością.





sobota, 28 kwietnia 2012

Wiosenne mody oblicza

Co roku w momencie gdy tylko robi się cieplej wszyscy sobie przypominają o istnieniu kolorów, a część społeczeństwa, zwłaszcza ta młoda nagle stwierdza że czas je wykorzystać w kształtowaniu swojego wizerunku. Efekt tego jest taki, że przechodząc przez bardziej popularne miejsca można dostać oczopląsu, a osoby chore na epilepsję powinny sobie odpuścić odwiedzanie znanych sieci kawiarni czy spacery w okolicach gdzie ‘warto bywać’.
Nie mam nic przeciwko kolorowym ubraniom, powiem więcej duża ich część nawet mi się podoba, ale mimo wszystko jestem za tym, że zachować pewien umiar. Oczywiście bawmy się modą, ale też patrzmy w lustro przed wyjściem. Mało kto może sobie pozwolić na założenie na siebie wszystkich kolorów tęczy, o różnych fakturach, w pięciu długościach, siedmiu wzorach i wyglądać dobrze.
Ja od lat pozostaje wierna zasadzie ‘nie wiesz w co się ubrać, ubierz się na czarno’. Co prawda w kategorii ‘oryginalny strój’ nie mam szans na wyróżnienie, ale przyznam, że znacznie ułatwiła mi to życie. Chociaż bywają dni kiedy stwierdzam, że fajnie by było założyć coś trochę jaśniejszego, zazwyczaj w sklepie gdzie wszystko wygląda bajecznie, a ja oczami wyobraźni widzę siebie w pięknej pastelowo-różowej sukience albo zielonych rurkach. Natchniona tą wizją zazwyczaj rzecz kupuje, ale powiedzmy sobie szczerze, że w momencie wniesienia zakupów do domu mogłyby się one rozpłynąć w powietrzu i prawdopodobnie bym tego nie zauważyła. Taki obrót sprawy rozwiązałby też odwieczny problem braku miejsca w szafie w której nie ma nic do założenia. Biorąc pod uwagę moje wieczne niezdecydowanie i niezwykłą umiejętność wydawania pieniędzy na rzeczy których nie potrzebuje system w którym mam kilka czarnych rzeczy które mogę założyć niezależnie od pory roku i dania jest idealny.
Abstrahując od zawartości mojej szafy to nie mam nic przeciwko barwnym ludziom, którzy noszą to co im się podoba, dobrze się w tym czują i fajnie przy tym wyglądają. Ale na litość boską jak już ktoś się ubiera tak, że patrząc na niego mam wrażenie, że dopiero niedawno poznał określenie ‘alternatywny’ i bardzo mu się spodobało, to byłabym wdzięczna jak by chociaż odkleił sobie z twarzy ten sztuczny uśmiech i przeświadczenie że jest najlepszym co się światu przytrafiło.
Przyjmując założenie, że moda jest sztuką warto pamiętać, że nie każdy może być artystą. I nie wszystkie stylizacje powinny ujrzeć światło dzienne chociażby wydawały się autorom tak wizjonerskie jak z pokazu Alexandra McQueen’a. 

czwartek, 26 kwietnia 2012

Les Mis żegna się z Warszawą



Jeśli kiedykolwiek się zastanawialiście co się stało z szafą która prowadziła do Narnii to jestem przekonana, że znalazłam odpowiedź. Istnieją takie magiczne drzwi, w jednym z warszawskich teatrów, które z momentem przejścia przez próg, przenoszą nas do zupełnie odległego, fantastycznego świata. Znajdują się przy ulicy Nowogrockiej 49, a przekroczyć je można kupując bilet na spektakl w Teatrze Muzycznym ROMA.
Są tacy którzy mówią: wszystko co dobre kiedyś się kończy. I trudno się z tym nie zgodzić. Nadszedł czas kiedy Les Miserables schodzi z afisza. Szkoda, bo moim zdaniem to jeden z najlepszych musicali jakie ROMA wystawiała. Jednak zanim dalej będę roztrząsać niesprawiedliwość losu, który nie pozwolił mi zobaczyć spektaklu tyle razy ile bym chciała, to muszę zaznaczyć, że prawdopodobnie taki moment nigdy by nie nadszedł, a każdorazowo przy zmianie repertuaru stwierdzam, że nigdy nie pojawi się już nic tak rewelacyjnego. W ogóle jeśli chodzi o musicale to trudno mi zachować chociaż odrobinę obiektywizmu, a gdy tylko pojawia się perspektywa pójścia do teatru (chociażby trzeci raz na ten sam spektakl) to mimo wielkich starań wszystkie próby zachowania trzeźwego myślenia palą na panewce. Efekt tego jest taki, że na trzy dni przed i tydzień po nie mówię o niczym innym. Już sama scenografia i kostiumy, sprawiają, że trudno się nie zakochać i nie marzyć o świecie gdzie historię, nie zawsze łatwą, opowiada się muzyką, a przypadkowy przechodzień zaśpiewa i zatańczy.
Mimo wszystko nie ma sensu długo rozpaczać bo skoro coś się kończy, to coś się zaczyna, a nigdy nie wiadomo czy kolejna produkcja nie okaże się naszą ulubioną. Teraz pozostaje tylko czekać, a to jak niektórzy mówią, tylko zaostrza apetyt.