Jeśli kiedykolwiek się zastanawialiście co się stało z szafą
która prowadziła do Narnii to jestem przekonana, że znalazłam odpowiedź.
Istnieją takie magiczne drzwi, w jednym z warszawskich teatrów, które z
momentem przejścia przez próg, przenoszą nas do zupełnie odległego, fantastycznego
świata. Znajdują się przy ulicy Nowogrockiej 49, a przekroczyć je można
kupując bilet na spektakl w Teatrze Muzycznym ROMA.
Są tacy którzy mówią: wszystko co dobre kiedyś się kończy. I
trudno się z tym nie zgodzić. Nadszedł czas kiedy Les Miserables schodzi z
afisza. Szkoda, bo moim zdaniem to jeden z najlepszych musicali jakie ROMA
wystawiała. Jednak zanim dalej będę roztrząsać niesprawiedliwość losu, który
nie pozwolił mi zobaczyć spektaklu tyle razy ile bym chciała, to muszę zaznaczyć,
że prawdopodobnie taki moment nigdy by nie nadszedł, a każdorazowo przy zmianie
repertuaru stwierdzam, że nigdy nie pojawi się już nic tak rewelacyjnego. W
ogóle jeśli chodzi o musicale to trudno mi zachować chociaż odrobinę
obiektywizmu, a gdy tylko pojawia się perspektywa pójścia do teatru (chociażby
trzeci raz na ten sam spektakl) to mimo wielkich starań wszystkie próby zachowania
trzeźwego myślenia palą na panewce. Efekt tego jest taki, że na trzy dni przed
i tydzień po nie mówię o niczym innym. Już sama scenografia i kostiumy, sprawiają, że trudno się nie
zakochać i nie marzyć o świecie gdzie historię, nie zawsze łatwą, opowiada się
muzyką, a przypadkowy przechodzień zaśpiewa i zatańczy.
Mimo wszystko nie ma sensu długo rozpaczać bo skoro coś się
kończy, to coś się zaczyna, a nigdy nie wiadomo czy kolejna produkcja nie okaże
się naszą ulubioną. Teraz pozostaje tylko czekać, a to jak niektórzy mówią,
tylko zaostrza apetyt.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz