czwartek, 26 kwietnia 2012

Les Mis żegna się z Warszawą



Jeśli kiedykolwiek się zastanawialiście co się stało z szafą która prowadziła do Narnii to jestem przekonana, że znalazłam odpowiedź. Istnieją takie magiczne drzwi, w jednym z warszawskich teatrów, które z momentem przejścia przez próg, przenoszą nas do zupełnie odległego, fantastycznego świata. Znajdują się przy ulicy Nowogrockiej 49, a przekroczyć je można kupując bilet na spektakl w Teatrze Muzycznym ROMA.
Są tacy którzy mówią: wszystko co dobre kiedyś się kończy. I trudno się z tym nie zgodzić. Nadszedł czas kiedy Les Miserables schodzi z afisza. Szkoda, bo moim zdaniem to jeden z najlepszych musicali jakie ROMA wystawiała. Jednak zanim dalej będę roztrząsać niesprawiedliwość losu, który nie pozwolił mi zobaczyć spektaklu tyle razy ile bym chciała, to muszę zaznaczyć, że prawdopodobnie taki moment nigdy by nie nadszedł, a każdorazowo przy zmianie repertuaru stwierdzam, że nigdy nie pojawi się już nic tak rewelacyjnego. W ogóle jeśli chodzi o musicale to trudno mi zachować chociaż odrobinę obiektywizmu, a gdy tylko pojawia się perspektywa pójścia do teatru (chociażby trzeci raz na ten sam spektakl) to mimo wielkich starań wszystkie próby zachowania trzeźwego myślenia palą na panewce. Efekt tego jest taki, że na trzy dni przed i tydzień po nie mówię o niczym innym. Już sama scenografia i kostiumy, sprawiają, że trudno się nie zakochać i nie marzyć o świecie gdzie historię, nie zawsze łatwą, opowiada się muzyką, a przypadkowy przechodzień zaśpiewa i zatańczy.
Mimo wszystko nie ma sensu długo rozpaczać bo skoro coś się kończy, to coś się zaczyna, a nigdy nie wiadomo czy kolejna produkcja nie okaże się naszą ulubioną. Teraz pozostaje tylko czekać, a to jak niektórzy mówią, tylko zaostrza apetyt. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz